poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Rasputin farbowany na rudo

Serwus!

Questy Poboczne powracają w roli wielkiego demaskatora, szeryfa prawdy i detektora fałszu.  Spokojnie, blog nie został  przejęty przez Zbigniewa Stonogę, pragnę jedynie podzielić się  z Wami  mało znanym faktem z pogranicza historii muzyki popularnej i marketingu.  Niestety, od lat 50 XX wieku marketing bezlitośnie przenika do każdej sfery działalności człowieka, im szybciej sobie to uświadomimy tym lepiej dla nas. Ja zrozumiałem, że coś jest nie tak już w podstawówce, kiedy kupiłem 5 paczek śmierdzących chipsów serowych w nadziei, że w którejś  znajdę żeton z rzadkim Pokemonem.

Nie inaczej jest w przemyśle rozrywkowym. Nie od dziś „artystę” określa  nie tylko muzyka, ale i tzw Image. Nie będę krytykował tego zjawiska, sam mam swoich idoli i tak dalej, wiem, że jestem podatny na te mechanizmy jak każdy inny homo sapiens.  Chcę jedynie zapytać Was Czy waszym zdaniem nastolatki piszczały by na koncertach One Direction czy Jonas Brothers gdyby te same piosenki  grali chłopaki z obrazka poniżej?



Dopytuję więc, czy płyta „Gang Albanii”  osiągnęła by status platynowej gdyby frontmanem składu był ten jegomość?



Hmm, chyba wybrałem zły przykład, to akurat mogłoby się udać...
Zdaję sobie sprawę, że w tych wywodach nie ma nic odkrywczego, przynajmniej dziś, kiedy większość z nas jest świadoma manipulacji jaka czai się na każdym kroku.

Nawet jeżeli słuchacie tylko szwajcarskiego jazzu albo zanzibarskiego rapu, to musieliście choć raz w życiu słyszeć przeboje zespołu Boney M.  W latach swojej świetności zespół cieszył się  sławą  porównywalną do tej jaką dziś mają memy o Kwaśniewskim. Zespół składał się z 3 chórzystek i bardzo skocznego wokalisty. Oprócz wpadających w ucho utworów, uwagę przyciągała egzotyczna uroda wykonawców.

Teraz obejrzyjcie proszę ten teledysk zwracając szczególną uwagę na zachowanie wokalisty :D



Dlaczego wokalista tak często zasłania usta? Wstydzi się swojego zgryzu? Zjadł za dużo serowych cheetosów? Nie, przyczyna jest zupełnie inna. Otóż grupa Bonnie M to wydmuszka stworzona przez sprytnego Niemca o wybitnie niemieckiej aparycji, który świadomy prawideł  marketingu i reklamy zdecydował się na z pozoru szalony ruch. Tak wygląda, a nazywa się Frank Farian



Początkowo próbował swoich sił w karierze solowej, jednak sama muzyka nie wystarczyła, by osiągnąć sukces. Nikt nie okazywał mu zainteresowania  (nie bez znaczenia mógł być fakt, iż był rudy. Niemcy to nie kraj dla rudych ludzi). Po niepowodzeniach, które niejednego zmusiłyby do zrezygnowania z pasji  i długoterminowej wycieczki w Bieszczady, nie poddał się. Po prostu zmienił taktykę. Dalej pisał i śpiewał, swoje produkty jednak sprzedawał w ładnym i intrygującym opakowaniu. Członkowie Bonnie M nawet nie potrafili śpiewać, wszystkie partie wokalne (w tym także te żeńskie!) wykonywał ten rudy przekocur. Nieźle, co?

Nie ma co dłużej się nad tym rozwodzić, zainteresowanych tematem zachęcam do zadania kilku pytań Wujowi G, nie pożałujecie;)  Niestety, podobnych wałków jest wokół nas coraz więcej i  coraz trudniej je przejrzeć. Cóż, jeżeli Magdalena Ogórek startowała na prezydenta, a Tomasz Kamel prowadził program stand-upowy, to dlaczego w ogóle może nas dziwić  grupa randomowo zebranych tancerzy udających piosenkarzy?

Za podsumowanie dzisiejszego materiału starczy cytat autorstwa Piotra Szmidta:
Bzdury!
Ludzie najedli się ich do syta
Nagranych, żeby było, za co grubo posypać
Serwus!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz