czwartek, 31 grudnia 2015

Asy - epizod II - czyli lata 90', głupcze!

http://questypoboczne.blogspot.com/2015/12/asy-epizod-ii-czyli-lata-90-gupcze.html

Serwus!

Z góry Was ostrzegam: w poniższym wpisie dominować będą nostalgiczne tony, wszak końcówka grudnia to zawsze czas zadumy, refleksji i zgagi. Jednocześnie tekst ten wznawia serię "Asy", czyli laudacje na cześć jednostek reprezentujących nieszablonowe style bycia. Dzisiejszy As, którego przedstawię Wam później, ściśle związany jest z tematem noworocznych podsumowań i obietnic.

Zewsząd padają kolejne deklaracje i przyrzeczenia: rzucę palenie! Będę czytać więcej książek! Schudnę! Przestanę słuchać Popka Króla Albanii! Tylko... po co?

Po co masz zamawiać wegański catering marki 5x50g szamy dziennie? Nie oszukujmy się, po 3 dniach drżącym głosem zamówisz u sympatycznego chłopca z etykietką "Dominik - uczę się" powiększony zestaw (i to bez kuponów!).

Po co masz czytać książki, skoro nie sprawia Ci to przyjemności? Po to by poczuć ulgę? Żeby komuś zaimponować? Takie rozumowanie ma mniej sensu niż rap Lecha Rocha Pawlaka. Amerykańscy naukowcy z Uniwersytetu w Kalifornii stwierdzili niedawno, że czytanie ≠ inteligencja. Dodatkowo tata Marcina powiedział, że lepiej odpalić jakiś dobry serial niż czytać 50 twarzy Greya.

Ze szczerym zdumieniem odbieram zapewnienia ludzi, że dieta oczyszczająca, zajęcia tańca peruwiańskiego czy kurs języka starożytnego Sumeru, daje im poczucie szczęścia i spełnienia. Im bardziej niszowe hobby tym lepiej. 

I właśnie w tym momencie chciałbym przedstawić Wam Asa:


Ach, te cudowne lata 90! Wtedy to się żyło, a nie pozowało! Pan co prawda zdaje się być delikatnie dziabnięty, w pełni jednak panuje nad gramatyką i składnią, więc nie wygląda to na bełkot pijanego mistrza, bardziej na szczerą afirmację życia. Z uśmiechem na ustach i nieskrywanym samozadowoleniem wyjawia swe alkoholowo-oniryczne postanowienia noworoczne.

Jestem dumnym reprezentantem rocznika 90, więc ostatnia dekada XX wieku jawi mi się jako raj utracony. Piękne czasy gumy Turbo, ketchupowych Maczug i przygód MacGywera. Czasy, kiedy największym zmartwieniem była uwaga w dzienniczku lub zagłodzenie swojego Tamagotchi.

Oczywiście nie było też tak kolorowo, epoka ta obfitowała również w dramatyczne zjawiska takie jak dziki kapitalizm, fatalne decyzje wyborcze czy rozpad JUST 5. Wybory wygrywało się piosenką discopolo, a szczytem elegancji były seledynowe marynarki. Ja jednak staję w obronie tej prostoty i polskiego kiczu lat 90. Zasada jest prosta i niezmienna: dzisiejszy szpan będzie jutrzejszym obciachem. Nie radziłbym więc w przyszłości chwalić się dzieciom, że nosiłeś rurki czy Crocsy (chociaż te są wyjątkiem, który oszukał przeznaczenie - były szpanem i żenadą jednocześnie).

Weźmy więc pod lupę flagowy wytwór rzeczonej epoki czyli gatunek disco-polo przeżywający właśnie renesans. Polecam przeprowadzić obserwację na  jakimś weselu. Prosty rytm, debilne teksty, a i tak po trzech pierwszych nutach typowy weselnik porzuci Strogonowa i popędzi na parkiet. Bez znaczenia pozostaje tu płeć, wiek czy poglądy polityczne.

Quest Poboczny na nowy rok utrzymany jest w stylistyce discopolowej i brzmi następująco:

Nie napinaj się Waszmość tak bardzo
I do prostych rozrywek nie podchodź z pogardą
Bo zaiste na próżno się trudzisz
Po co imponować komuś, kogo i tak nie lubisz?

I tyle. Serwus!

PS. Czy ktoś jest w stanie mi wytłumaczyć co znaczy "do siego roku"?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz